"Drobna uwaga. Na pewno umrzecie."

5 | Skomentuj
Okładka książki Złodziejka książek
"Złodziejka książek"  Marcus Zusak
Liesel Meminger swoją pierwszą książkę kradnie podczas pogrzebu młodszego brata. To dzięki „Podręcznikowi grabarza” uczy się czytać i odkrywa moc słów. Później przyjdzie czas na kolejne książki: płonące na stosach nazistów, ukryte w biblioteczce żony burmistrza i wreszcie te własnoręcznie napisane… Ale Liesel żyje w niebezpiecznych czasach. Kiedy jej przybrana rodzina udziela schronienia Żydowi, świat dziewczynki zmienia się na zawsze…




Może zacznijmy od samego początku. Narratorem jest śmierć, co dodaje książce pewnego uroku. Opowiada o małej dziewczynce, Liesel, która trafia do rodziny zastępczej, Rosy i Hansa Hubermannów. Liesel jest miłą, sympatyczną postacią, która nie boi się wdać w bójkę i grać w nogę z chłopakami z ulicy. Hans to najlepszy tata, którego znałam. Siedział po nocach ucząc czytać. A w dodatku grał na akordeonie. Nie jest ślepy na cierpienie innych. Jednak to Rosa wdarła się do mego serca. Na pozór twarda i bezduszna kobieta. Ale pod tą strasznie grubą skorupą znajduje się czuła, kochająca i delikatna kobieta. I może właśnie to dostrzegł Hans, by wziąć ją za żonę. Rudy był zabawnym, ale mądrym chłopcem. Dodatkowo był zakochany w Liesel. Ale Żyd, Max, to prawdziwy cud. Miłość ,tak prawdziwa, jest nieosiągalna. A jednak. O nim NIGDY nie zapomnę. A to wszystko, przyjaźń, rodzina, szczęście. Na tle straszliwej wojny...
Moja ocena to... ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥  ( 11/10)


A co wy o niej sądzicie? Co czuliście po jej przeczytaniu? A może was do niej zachęciłam?

1000 wyświetleń!!!

2 | Skomentuj
Dziękuję kochani za to, że tak chętnie czytacie te moje wypociny :). Jestem przeogromnie szczęśliwa. Mam nadzieję, że nadal będziecie czytać moje posty. DZIĘKUJĘ!!!

Goździk #4

3 | Skomentuj
Następnego dnia, przyszedłem do jej domu. Zadzwoniła do mnie, że nie ma z kim oglądać filmu. Słodkie. Otworzył jej ojciec. Facet w okularach, z gęstymi wąsami, gdzieniegdzie poprzeplatanymi srebrnymi niteczkami. Niższy ode mnie jakieś 10 centymetrów. Ubrany w szare spodenki i zieloną koszulkę z kołnierzykiem. Typowy, nadopiekuńczy rodzic. Ale on musi być nadopiekuńczy. 5 lat temu zmarła jego żona, a zarazem matka córek. Eveline była piękną kobietą. Widziałem ją na fotografiach w salonie. Długie, gęste blond włosy i głębokie, brązowe oczy. Mel jest jej klonem. Za to Zoe, starsza siostra mojej dziewczyny ( tak, przyznałem się), wdała się za ojcem. Ciemnobrązowe włosy i szare, metaliczne oczy, które, w porównaniu do ojca, tryskają szczęściem i energią. Oryginalna dziewczyna. Zawsze uśmiechnięta, cieszy się ze wszystkiego. Dobra, nie będę mydlić Wam oczu. Jest szurnięta. Raz zaczęła skakać z radości, gdy udało jej się zrobić nam herbatę. To już chyba o czymś świadczy.
- Dzień dobry, tato Mel - witam się z uśmiechem.
- Nick, tyle razy Ci mówiłem, że nie masz mnie tak nazywać. - mówi trochę zmęczony wpuszczając mnie do domu. Stajemy pod schodami na górę.
- Dobrze, panie Harrison. Przykro mi przez wczorajszą sytuację. Czy Mel już dobrze się czuje?
- Nie martw się, możesz do niej iść. Za chwilę możecie zejść po herbatę.
Wszedłem do pokoju. Pomarańczowo-niebieskie ściany jeszcze bardziej rozjaśniają pomieszczenie.
A delikatne rysy na panelach pokazują, że dziewczyna ciągle zmienia ułożenie mebli. Siedziała przy biurku, pisząc coś na laptopie. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Helo, my girl. Jak się czujesz? - podszedłem do fotela i przytuliłem ją od tyłu.
- O, cześć Nick. Już lepiej. - odwróciła się do mnie przodem i się uśmiechnęła. - Wiesz, że przyszedłeś tu na własne ryzyko. To "Mamma Mia" czy "Dirty dancing"?
- To niech będzie "Dirty dancing" - uśmiechnąłem się żartobliwie.

* * *
- Wybaczcie, że Wam przeszkadzam, dzieci, ale idziemy z Zoe na... zakupy...
- Och, tato. Czemu jeszcze nie potrafisz wypowiedzieć słowa "s t a n i k" - odezwała się, jak zawsze szczęśliwa córka. Spojrzeliśmy po sobie i wybuchnęliśmy śmiechem. Byliśmy trochę otępieni po filmie, więc ucieszyliśmy się, że dom będzie pusty.
- A kiedy wrócicie? - teraz odezwał  się głos Melanie.
- Znasz swoją siostrę. Już jesteśmy przy kasie, ale jednak zauważa, że coś jej się nie podoba. Więc wrócimy... Kiedyś na pewno. - uśmiechnął się do córek i wyszedł z pokoju. Mel wyciągnęła się na łóżku, a później sturlała się na podłogę. Oparła łokcie na stelażu łóżka i spojrzała na mnie pytająco. Wyglądała tak ślicznie. Blond włosy opadały na ramiona, tworząc delikatne fale. Jej brązowe oczy, niczym kakao, wylewały na mnie swój rozkoszny wzrok. A małe, malinowe usta wygięły się w uśmiech. Ale dostrzegłem ranę koło ucha. To pewnie od wczorajszego upadku. Biedactwo. Schyliłem się do niej i pocałowałem w obdarcie. Poczułem u niej lekki dreszcz zaskoczenia, ale też rozkoszy. Czując, że sprawia jej to przyjemność, przeszedłem powoli trochę dalej, na skroń, i zatrzymałem tam usta. Miała zamknięte oczy i uśmiechała się. Zjechałem na kość policzkową i wreszcie na usta. Całowaliśmy się powoli, delikatnie. Wargi były niczym płatki róż stukające się na wietrze. Albo jak zakochane motyle. Podobało mi się. Wtedy ona przyspieszyła tempo. Przypadkowo uderzyła zębami w moje, ale tylko się uśmiechnąłem.Włożyła dłoń w moje włosy i masowała skórę. Pociągnęła za końcówki, na co jeszcze szerzej się uśmiechnąłem. Już miałem przenieść ją z powrotem na łóżko, gdy otworzyły się drzwi.
- Mel, wiesz może, gdzie jest mój... och, przepraszam. Wiesz może, gdzie jest mój portfel? - spytał trochę zawstydzony tata. Ale nie patrzył na nią, tylko piorunował mnie wzrokiem. Myślałem, że wypali mi dziurę w głowie.
- Tato, masz go w kieszeni. - odparła trochę zirytowana dziewczyna. - Zrobiłeś to specjalnie, prawda!? - teraz była już zła na ojca. - Nie potrafisz zostawić mnie w domu, ze świadomością, że jest tu chłopak.
- Ależ skarbie. To nie tak.
- Jedź już na te zakupy...
Mężczyzna spojrzał teraz na mnie nie ze złością, a z próbą wymuszenia u mnie pomocy. Widząc, że nic nie zrobię, wyszedł z pokoju. Po chwili usłyszeliśmy turkot odjeżdżającego samochodu. Znów się przybliżyłem i spróbowałem ją pocałować, ale zakryła mi usta ręką.
- Nie, Nick. On wszystko zniszczył. To już nie będzie to samo.
- Ale możemy spróbować...
- Nie. Lepiej chodźmy zrobić coś na lunch.
- Nie jestem głodny.
- Nick! Nie rozumiesz, że nie mam teraz ochoty!? - wstała z podłogi i zeszła na dół. Skierowałem się za nią, do kuchni. Wyciągała składniki z lodówki. Zaczęła kroić chleb dość dużym nożem.
- Mel. Wiem, że jesteś zła, ale to nie będzie ostatni raz.
- Skąd wiesz, bałwanie! Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale wiem, że nic nie jest pewne! Nawet jutro nie jest pewne! Moja zdrowa matka zmarła przez głupiego kleszcza! Bo byliśmy na wycieczce w lesie! Bo chciałam mieć zieloną szyszkę! Bo ona musiała wspinać się po drzewach! I teraz myślisz sobie, że kur*a wszystko będzie dobrze!
- Nie moja wina, że matka ci zmarła!
- Tu nie chodzi o moją matkę!
- To o co!?
- A może o to, że jesteś skończonym idiotą!
- Mel! Przed chwilą się całowaliśmy! Pierwszy raz!
- I ostatni!
- Że co, kur*a!?
- Zrywam z tobą!
- Nie możesz!
- Mogę! Wy****dalaj stąd!
- Dobrze! Świetnie! JA ściągnąłbym CI gwiazdkę z nieba, a TY odpłacasz mi takim czymś!?
- Coś powiedziałam! - wściekły skierowałem się w kierunku drzwi. Dotknąłem klamki, a tóż obok mnie przeleciał nóż.
- Masz rację. Lepiej będzie, jak ze sobą zerwiemy - powiedziałem i wyszedłem z domu.
© Mrs Black | WS | X X X X