To był prawdziwy wyczyn

Cześć wszystkim. Ostatnio pisałam wypracowanie "To był prawdziwy wyczyn". Na 2 godzinach języka polskiego mieliśmy napisać tekst o tym temacie. Co Wy o nim sądzicie? Nie bójcie się krytyki, bo właśnie ona czyni mnie coraz lepszą. Miłego czytania!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   Znów uciekaliśmy przed glinami. Obrabowanie banku? Bułka z masłem. Gdybyśmy chcieli, nawet nie musieliby nas gonić. Ale John i Katie uwielbiają ter\n ryk syreny! A ja uwielbiam tę adrenalinę!
- Patrick, dolej trochę wina do mego kieliszka - Alice już świętowała udaną kradzież.
- Alice, wypiłaś już całą butelkę... - odparł Patrick. Wszyscy wiedzieli, że są parą. Jednak "zakochana para" wypierała to przy każdym kroku.
- Matt! Doganiają nas! - zwrócił się do mnie zdenerwowany John.
- Skręć w tamtą uliczkę...
- Nie zmieścimy się.
- Jedź.
- Ale...
- Jedź!!!

 * * *

- Proszę położyć dłonie za głowę...
- Nie zmieściliśmy się? - spytałem Johna. Ten nie odpowiadał. - John? - Powoli wstając, szukałem go wzrokiem koło policji. Odwróciłem się do wozu. Był zmasakrowany po stronie kierowcy. Widziałem go na siedzeniu. - John!
- Proszę się nie ruszać! - zawołał na mnie policjant. Nie słuchałem go. Podbiegłem do chłopaka. Miał ranę na głowie. Wyglądał, jakby spał. Wiedziałem, że nie żyje. Nagle przypomniałem sobie o pozostałych. Ujrzałem, jak wyciągają Katie. Była nieprzytomna.
- Katie! - podbiegłem do dziewczyny. - Czy... Czy...
- Tak, żyje - odpowiedział inny policjant. Usłyszałem krzyk Alice. Odwróciłem się w stronę dźwięku. Kompletnie pijana, trzymała na kolanach Patricka. Podbiegłem do nich.
- Alice...
- Matt! - krzyknęła żałośnie. - On... On... Mat... - zawyła, jakby ściągali z niej skórę lub palili żywcem. Przytuliła go. Właściwie jego martwe ciało. Nic nie mogłem zrobić. Żadnego ruchu. Żadnego dźwięku. Żadnego oddechu. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęły spływać łzy...

* * * 

- To był prawdziwy wyczyn! - podszedł do nas pielęgniarz. Mówili, że zrobi nam badania. - Jednej nocy obrabić bank, uciekać przed policją, mieć wypadek, zabić dwoje przyjaciół i wsadzić na wózek koleżankę...
- Dziękuję za współczucie - odrzekłem pełny żalu. Alice od wypadku nic nie powiedziała. Wiem, że mnie o to obwinia. I ma rację. To moja wina. Nadal myślę, że to fikcja. Surrealizm. Bo to nie mogło się stać. To tylko sen! Sen! Prawda?

* * *

- Hej, Katie. Jak się czujesz?
- Jest Ok. Ale... mam sparaliżowane nogi - rozmawiałem z nią przez Skype'a. Zadzwoniłem od razu, kiedy się dowiedziałem, że wreszcie się obudziła.
- Ale... będziesz mogła chodzić? - spojrzałem na nią pytająco. Chwilę na mnie patrzyła.Ujrzałem łzy. Szybko odwróciła głowę.
- Muszę kończyć - szepnęła i się rozłączyła. To była moja wina. Wstałem z krzesła i poszedłem do sypialni. Teraz zajmuje ją Alice. Wziąłem ją do siebie. Mieszkała z Patrickiem. Za dużo wspomnień. Zabiłaby się. Wszedłem do pokoju. Leżała na łóżku wpatrzona w sufit. Nie robiła nic od tygodnia. Nie mogłem na to patrzeć. Musiałem podnieść ją na nogi.
- Alice...
- Wyjdź stąd...
- Mi też jest z tym ciężko...
- Zabiłeś ich! - podniosła się z łóżka. - To wszystko przez ciebie! Mogliby tu być! Razem z nami!
- Myślisz, że się nie obwiniam!? - spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Widziałem, że nogi się pod nią uginają.
- Przepraszam - podszedłem do niej i ją przytuliłem. - Przepraszam...
- Ja go kochałam...

* * *

   Nie umiem się z tym pogodzić. Nie umiem. Alice codziennie chodzi do Katie. Planują razem zamieszkać, aż sąd zadecyduje, co z nami będzie. Jeszcze czasami słyszę w nocy, jak płacze. To wszystko przeze mnie, Nie umiem z tym żyć. Więc wiem, co zrobić, by już nie musieć umieć.

* * *

   Już dzwoniłem do Katie. Kazałem jej wspierać Alice. Wie, co chcę zrobić. Pozwoliła mi.
   W sklepie kupiłem gruby sznur i haki. Rano zrobiłem konstrukcję. Uważałem, że jest to normalny dzień. Zrobiłem śniadanie, wyszedłem na miasto, zjadłem obiad, pospacerowałem po parku. Wróciłem wieczorem. Ustawiłem krzesło pod konstrukcją. Ubrałem swoje ulubione jeansy i koszule w kratę. Zdjąłem skarpetki. Stanąłem na krześle i założyłem sznur na szyi. Oparty byłem już tylko na palcach.
- To był prawdziwy wyczyn - pomyślałem i sznur się zacisnął...

* * *

   Mieszkałem na parterze, więc Katie mogła wjechać do mieszkania. Widziałem, jak Alice błagała Katie, by z nią do mnie poszła. Dziewczyna wiedziała, co się święci.
   Alice otworzyła drzwi mego mieszkania. Nadal miała klucze. Słyszałem, jak mnie wołała. Ale już nie mogłem jej przywitać. Myśląc, że śpię, weszła do sypialni. Nie lubiłem tego pokoju. Później kroczyła wąskim korytarzem do salonu. Weszła do pomieszczenia, spojrzała na ciało i zemdlała...
Katie wiedziała, co się święci.

6 komentarzy:

  1. Fajny pomysł, ale widzę kilka niedociągnięć. Jak chociażby to, że mieszkali normalnie w domu. Przecież chyba powinni siedzieć w więzieniu, nie?
    No i ostatni fragment. Perspektywa pierwszoosobowa tutaj nie pasuje - skoro on umiera, to nie może widzieć, co robi Alice. A nawet jeżeli zachowuje jakieś resztki świadomości, to myślę, że podczas duszenia się nie zwracamy uwagi na to, czy ktoś idzie korytarzem ;) "Katie mogła wjechać do mieszkania" - a nie wejść, lub dostać się?
    Weny!
    Ireth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był fragment, w którym mówiono o sądzie. No i... on już umarł. Niewiadomo ile już nie żył. I widzi to gdzieś z góry. Albo dołu. A Katie była na wózku inwalidzkim.
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
    2. Moje niedopatrzenie :P

      Usuń
  2. Aż mi się przypomniały dziesiątki takich one-shotowych opowiadań jakie kiedyś pisałam. I też zazwyczaj kończyły się śmiercią głównych bohaterów. Omatejko, jak ja chciałabym móc napisać tekst w takiej formie na lekcji, ale teraz męczymy tylko rozprawki i interpretacje do matury ;_;
    Osobiście włożyłabym w to opowiadanie więcej uczuć i emocji, ale taki zamysł też mi się podoba. Pokazujesz bohatera od innej strony niż ja bym to zrobiła.
    Buziaki :*
    Porzeczkowy Sorbet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że się Tobie spodobało. Również buziaki :*

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń